|
| | |
| Biografia | |
| | |
| | |
|
| |
Kira Gieorgijewna Muratowa więcej
|
| |
Andriej Siergiejewicz Michałkow-Konczałowski więcej
|
| |
|
|
|
|
Doris Dörrie BIOGRAFIA
| |
Niemiecka pisarka i reżyserka filmowa, urodziła się w 1955 roku w Hannoverze. Ma na swoim koncie kilkanaście filmów i zbiorów opowiadań. Po studiach w Wyższej Szkole Filmowej w Monachium i w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła swoją drogę twórczą, jak większość absolwentów monachijskiej filmówki, od filmów krótkometrażowych i dokumentalnych. Jej pierwszy pełnometrażowy film kinowy to "Mitten ins Herz" (W środek serca), za który otrzymała nagrodę Maxa Ophülsa. Nakręcony w 1985 roku film "Männer"
(Mężczyźni) przyniósł jej sławę oraz stał się najbardziej kasowym filmem niemieckim nakręconym po wojnie, ale też poprzeczką dla samej Dörrie, którą trudno jest jej do dzisiaj pokonać. Kolejne ważne filmy: "Happy Birthday, Türke!" (Wszystkiego najlepszego, Turku!) na podstawie książki znanego, niemieckiego pisarza Jakoba Arjouni, "Keiner liebt mich" (Nikt mnie nie
kocha) "Bin ich schön?" (Czy ci się podobam?), "Erleuchtung garantiert" (Oświecenie gwarantowane) i wreszcie nakręcony w ubiegłym roku, pokazywany w konkursie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji "Nackt" (Nadzy), pierwszy, który można zobaczyć na ekranach kin w Polsce. Drugą równie ważną dziedziną twórczości Doris Dörrie jest literatura. Jest ona autorką scenariuszy do prawie wszystkich swoich filmów, które zwykle wcześniej pojawiają się w wydaniu książkowym, najczęściej w formie opowiadań. Do tej pory ukazały się m.in.: "Love in Germany", "Der Mann meiner Träume" (Mężczyzna moich marzeń) "Für immer und ewig" (Na zawsze i na wieki), "Samsara", "Was machen wir jetzt?" (Co teraz zrobimy?), "Happy", "Das blaue Kleid" (Niebieska sukienka). Prestiżowy niemiecki tygodnik "Die Zenit" uznał ją za jedną z najlepszych współczesnych pisarek niemieckich. Doris Dörrie jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej. Podczas tegorocznych Międzynarodowych Targów Książki w Lipsku otrzymała prestiżową Niemiecką Nagrodę Książkową za "Niebieska sukienkę" przyznawaną corocznie przez wydawców.
Golenie wąsów mentalnych
Wojciech Kuczok
Ongi nogi mnie powiodły na koncert, w którym rolę główną grał saksofon Mikołaja Trzaski - i byłby mi ten wieczór zginął w pomroce pamięci skorodowanej alkoholizmem, gdyby nie drobny incydent z udziałem muzyka i jednego z widzów. Owóż słuchacz najwyraźniej zabłąkał się w drodze z clubu do clubu, myśląc, że i na tej sali zdoła przy piwku obtańcować swoje utuczone na japiszońskiej pensji libido - a jako że z saksofonu dobywały się raczej atonalne Trzaski, słuchacz głośno wyraził swoją dezaprobatę. Dęty Mikołaj stracił cierpliwość, oderwał się od ustnika i z mocą ostrego przedęcia wezwał publikę do usunięcia "tego pana z wąsami". Kiedy zaś japiszonik uściślił, że wąsów już "nie nasza", bowiem się regularnie "gala", Trzaska zamknął dyskusję niezapomnianą puentą: "Ty masz chłopczyku wąsy mentalne, one są nie do zgolenia". Przygoda z filmami Doris Dörrie, w której wiernie uczestniczę od pierwszego wejrzenia, jest dla mnie oczyszczająca także w dosłownym, zgoła balwierskim sensie - jej przenikliwe studia damsko-męskich spraw pozwalają mi przejrzeć się w zwierciadełku i grubość mentalnego zarostu ocenić. Złą krew spuścić i wąsy podgolić. Tak właśnie działają kolejne filmy Dörrie, wpisujące się z nielicznymi wyjątkami w udatnie uprawiany przez nią gatunek komedii feministycznej. Jej humor i psychologiczna trafność wprost wymuszają na widzu autoironię, a to jest cecha zbawienna w czasach wojennej zarazy. Dörrie jest kąśliwa, ale nie złośliwa - a jej dowcip rozbraja mnie z siłą filmów Allena. Poddaję mu się bez reszty w "Mężczyznach", opartych na genialnie przewrotnym pomyśle: zdradzony mąż zamiast "honorowego" porzucenia żony będzie chciał raczej pozyskać łaski jej kochanka - i przerobić go na swoje podobieństwo, by żonę od romansu odwieść. Także w "Oświecieniu gwarantowanym", które pokazuje zdumiewającą łatwość gubienia się, tak w życiu, jak i w przestrzeni, jaką wykazują statystyczni Europejczycy oderwani od domowych pieleszy. Nieładnie i nieprawdziwie byłoby mówić o Dörrie, że jest feministką z ludzką twarzą - to raczej faceci w jej filmach są uczłowieczeni, po ludzku bezradni, wzruszająco nieporadni. Dörrie poróżnia pojęcia męskości i męstwa, to pierwsze nacechowując pejoratywnie. Męska jest niefrasobliwość emocjonalna bohatera "W środek serca", który wynajmuje obecność dziewczyny w opustoszałym domu, a potem toleruje ją tylko w roli inkubatora domniemanego potomka; za to feministyczne jest rozgrzeszenie zbrodni, którą kobieta popełnia w finale. Męski jest zapewne w swej tchórzliwości jeden z bohaterów "Czy ci się podobam?", który sprząta na glanc mieszkanie zabrudzone samobójczą krwią kochanki, byle tylko zdążyć przed powrotem żony.
Feministyczna z ducha jest zaś pasja, z jaką reżyserka krytykuje społeczeństwo mieszczańskie - patriarchalne przecież w swej genezie; feministyczna jest lubość, z jaką Dörrie ukazuje współczesną inwersję tego patriarchatu w matriarchat (faceci mężni poza domami, zaś skapcaniali i potulni - ergo: męscy - pod domowym okiem silnych żon). Obrywa się też w filmach Dörrie temu, co szpetne poza-płciowo,
ogólnospołecznie: w przypadku Niemców jest to narodowa hipokryzja - pierwsi turyści nowoczesnej Europy na własnych śmieciach zmieniają się w zagorzałych ksenofobów - warto z tego pryzmatu porównać "Happy Birthday, Turku" i "Czy ci się podobam?". Dörrie jak przystało na feministkę zawsze staje po stronie mniejszości - seksualnych, etnicznych, etycznych wreszcie, bo feminizm jest żywy i twórczy tylko dopóki egzystuje w roli nurtu opozycyjnego. Jak nudny byłby usankcjonowany matriarchat kulturowy, możemy się przekonać oglądając "Pegaz" pod wodzą Kazimiery Szczuki. Feminizm może fascynować, póki jest skazany na anarchię, póki jego istotą jest sprzeciw wobec dominacji, czy jak chce Kinga Dunin - przeciw dominującemu dyskursowi. Złapanie króliczka może się okazać znacznie mniej wdzięczne od jego gonienia... Jedyni pozytywni męscy bohaterowie Dörrie ("Nadzy", "Czy ci się podobam?", "Mężczyźni", "Oświecenie gwarantowane") są porzuceni przez kobiety, osamotni eni i nieszczęśliwie zakochani - przecież podmiot zakochany nieszczęśliwie jest zawsze żeński... Delirio amoroso pozbawia Odrzuconego męskich atrybutów - jest przegrany, zgnębiony, gotów na każdy warunek, byle wynegocjować rozejm; jest gotów p o d d a ć się gruntownej przemianie, byle odzyskać dostęp do ukochanej. Orfeo z "Nikt mnie nie kocha", najbardziej pozytywny wśród bohaterów Dörrie sikających na stojąco, nie dość, że jest Odrzucony, to jeszcze reprezentuje dwie mniejszości - jako homoseksualista i jako Czarny. Ten film zresztą jest jakby autoironiczną grą z feministycznymi schematami: w końcu głównym przedmiotem kpiny jest tu trzydziestolatka nie mogąca dłużej znieść panieństwa - mimo że otaczają ją faceci próżni, głupi i szpetni, a jedynym prawdziwym przyjacielem jest oczywiście pedzio... Owóż, jeśli polskie Europejki nie będą wiosną ograniczone do wyboru między czarczafem a ukamienowaniem, niech wybiorą retrospektywę DD. I zaciągną na nią swoich Europejczyków, żeby się przejrzeli w gabinecie luster i swoje wąsy mentalne zgolili. Tudzież ostrzem tych filmów nakłuli swoje sterydowe (acz mentalne, oczywiście) bicepsy i odlecieli w siną dal z furkotem przebitego balonika...
Wojciech Kuczok - ur. 1972 w Chorzowie, pisarz, krytyk filmowy. Wydał Opowieści samowite (1996, wiersze), Opowieści słychane (1999, opowiadania - nagroda Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek oraz nominacja do Nagrody Literackiej NIKE w roku 2000) oraz Szkieleciarki (2002, opowiadania). W Wydawnictwie W.A.B. ukaże się w tym roku jego powieść Gnój. Jako krytyk filmowy współpracuje z "Kinem" i "Tygodnikiem Powszechnym".
|
|