Reżyser, Paul Cox powraca do niezwykle mu bliskiego tematu - artysty, który znalazł się na granicy szaleństwa. Niżyński to portret słynnego rosyjskiego tancerza. Film jest oparty na pamiętnikach Niżyńskiego, pisanych pod koniec 1917 roku. Opisywał w nich zbliżającą się chorobę psychiczną, która miała nim wkrótce zawładnąć. Fragmenty pamiętnika czyta Derek Jacobi.
"Ten film powinni obejrzeć wszyscy miłośnicy dobrego kina, nie tylko wielbiciele talentu Paula Coxa i Niżyńskiego. To doskonałe kino w najczystszej postaci (...). Strona wizualna filmu pogłębia wrażliwość widzów na słowa podające z ekranu. Poszczególnych obrazów nie należy jednak traktować jako prostej ilustracji słów, a raczej jako nieuchwytne uczucia, które się za nimi kryją. Film jest głęboką i bardzo przekonującą analizą Niżyńskiego - jego nastrojów, charakteru i światopoglądu. Jeśli zaliczacie się do widzów, którzy lubią wyzwania dające wielką estetyczną i intelektualną satysfakcję, Niżyński jest filmem dla was."
"Urban Cinelife Feature"
Pokazać na ekranie w sposób niebanalny chorobę psychiczną wielkiego artysty to ogromne wyzwanie. Paulowi Coxowi udało się to w 100%. Ciekawe kino, ale bardzo trudne. W wielu momentach dołujący, ale idealnie obrazujący męki duchowe Niżyńskiego. Zaskakujące było dla mnie to,że zupełnie nie czuło się australijskiego "oka" reżysera. Miałam wrażenie, że twórcą jest Rosjanin albo Polak. Tyle było w tym filmie słowiańskości, aż miło:) Smutny, ale magiczny film. Polecam tym, którzy chcą ujrzeć poezję baletu, nie idąc wcale do Teatru Wielkiego. Olinka 18-07-2005, 22:55 Niemal dopiero co obejrzałem i ledwo żyję. Do tego obrazu trzeba się mocno przygotować - po obiedzie, po dniu wolnego i pustą głową. Po filmie miałem dwie refleksje: 1. Mówiąc językiem Niżyńskiego: Przez moment poczułem się niczym Bóg unoszący się na skrzydłach nieskończonej wiary w miłość do drugiego człowieka i ...baletu oczywiście. 2. Mówiąc językiem reprezentanta prostackiego w obejściu "pokolenia kciuka": Wacio był zdrowo pierdolnięty! Jednaj jest to reżyserski majstersztyk - Cox ukazał na ekranie to, czego chyba... nie mozna ukazać na ekranie, a przynajmniej tak mi się wydawało. To jest dokument, rentgen strumienia świadomości chorego człowieka, to są obrazy, jakie oglądamy tylko śniąc lub podczas kilkudiowej hospitalizacji po jakimś psychicznym urazie. Lojalnie uprzedzam - to nie jest kino relaksujące. Ponad połowa sali wyszła w pierszej piątej projekcji. Ja zostałem... (6/10) artua 15-01-2003, 17:33
|