"Dzienniki motocyklowe" to historia dwóch młodych mężczyzn, którzy wyruszają w pełną przygód podróż, prowadzącą ich przez nieznany kontynent. Ta wyprawa staje się jednocześnie podróżą w głąb siebie. To film o odnajdowaniu własnego miejsca w świecie, i to takiego, o które warto walczyć.
W roku 1952 dwóch młodych Argentyńczyków - Ernesto Guevara i Alberto Granado - wyruszyło na poszukiwanie prawdziwego oblicza Ameryki Łacińskiej. Ernesto to 23-letni student medycyny, zaś 29-letni Alberto jest biochemikiem. Film Dzienniki motocyklowe śledzi losy tej dwójki odkrywających bogactwo i złożoność kontynentu latynoamerykańskiego.
"Dzienniki motocyklowe", oparte na zapiskach Alberto Granado, oraz człowieka, którego historia zapamięta jako "Che", są opowieścią o odkrywaniu samego siebie, ukazującą początki wiecznego buntownika.
Ja ujmę ten film w jednym zdaniem jest to totalna porażka. Jest to najgorszy i najnudniejszy film jaki w życiu oglądałem. Liceum imienia M.Kopernika... 11-10-2005, 21:07 Na tle "sredniej filmowej" nie jest zle. Ale ... moze za duzo naogladalem sie jego zwiastunow i za dlugo zwlekalem z ogladaniem ... i teraz jestem nieco zawiedziony. A moze po prostu nie jest to taka rewelacja na jaka zostala wykreowana? Olo 09-04-2005, 22:04 Film mnie rozczarował... Jest bardzo pobieżny i powierzchowny. Mówi jednocześnie o wszystkim i o niczym. Rola samego Ernesto Guevary średnio zagrana. Na plus zasługuje muzyka, jednak ogólnie "dzieło" jest dość nudne i monotonne. Nie polecam Nemesis 24-03-2005, 00:13 FILM Byl dobry,ale od ekrnu odpychalo mnie szalnie jednostronny obraz postaci CHE GEUVARY,bez skazy, szlachetny, wiernz,wspolczujacy,wztrw aly,ambitny,uczciwy etc.. Takich ludzi nie ma!! To bylo po prostu malo wiarygodne.. Elizka 21-03-2005, 00:02 Ja też liczyłam zdecydowanie na coś głębszego, ale może to że tego nie odnalazłam to nie wina samego filmu, tylko strasznych problemów z dźwiękiem trwających ok. połowy seansu. Ale jak "prykało, strzelało" czy jak by nie nazwać tych odgłosów, było się chociaż z czego pośmiać...a później już tylko ciągłe zerkanie na zegarek i zastanawianie się kiedy wreszcie się skończy. Gorąco nie polecam, ponieważ bo wyjściu z kina nie ma się dosłownie na nic ochoty...chyba, że na dużą kawe... Klaudija 03-03-2005, 19:33 A ja się rozczarowałam, mimo, że lubię "kino latino" i zdjęcia mi się podobały, i obraz Ameryki, i historia o przyjażni i podróży - niestety moralizatorsko-patetyczny wątek stawania się rewolucjonistą pozostawił duzy niesmak me'shell 03-03-2005, 11:05 film bardzo dobry!!! bez większego rozwodzenia się nad jego treścią powiem tylko tyle że zarówno obraz (zdjęcia) jak i przekaz mnie urzekły.. ameryka łacińska w pigułce. gorąco polecam Smokin 03-03-2005, 09:32 Zionie nudą ten film jest o niczym Paweł 01-03-2005, 19:12 pokaż opinięWitam... no coz, po filmie spodziewalem sie chyba czegos wiecej... czegos co mnie chwyci za serce, jak ostatnio 'zycie jest cudem' Kusturicy... czy "dzieci niebios"... a "historie..." sa latwe mile i przyjemne... jesli ktos ma ochote na film, w ktorym powszechnie znane prawdy sa owiane delikatna mgielka alegorycznej tajemnicy to wyjdzie z kina usatysfakcjonowany... podroz bohaterow, jest swoistym pretekstem do opowiedzenia "historii oczywistych"... przekazania odbiorcy takich choćby informacji, jak ta ze podroze ksztauca, że żadna miłość nie trwa wiecznie, a zwłaszcza ta pozbawiona cielesności, (wbrew romantycznej wizji Adama M.), że świat jest pełen niesprwiedliwości, ludzie są okrutni, a na wszystko trzeba sobie w taki czy inny sposób zapracować... i to co jest w tym filmie nie mniej oczywiste, ale w przeciwienstwie do poprzednich przekazow - cenne... wszystko co robimy ma swoje konsekwencje, wszystko kosztuje... a najdrozsza jest wolnosc i nonkonformizm... to jedyne, moim zdaniem, wartościowe przeslanie w calym gaszczu oczywistosci... nie przecze ze milo jest sobie popatrzec na ładne, egzotyczne widoczki przy dzwiękach „orientalnej” muzyki i zrelaksować się marząc o podobnej wyprawie… jednak to nie wszystko czego oczekuję od filmu, który aspiruje do miana ambitnego… a z historią młodości „wielkiego” Che tak wlasnie jest… od aspiracji się zaczyna i na niej niestety się konczy… mimo faktu, iż obraz porusza wiele egzystencjaknych niemal kwestii, które mogłyby być tematem wielogodzinnych akademickie dyskusji, to jednocześnie podpowiada wnioski jakie z tych debat miały by płynąć… wnioski oczywiste… miejsce pozostawione na spekulacje, domysly i wlasne refleksje przypomina wnetrze schowka na szczotki i detergenty – jest małe ciasne i pozbawione powietrza… duszne… gwoli podsumowania… „dzienniki motocyklwe” to obraz godny przesledzenia, jednak nie należy się spodziewac, iż olsni widza czy tez przekaze jakas nieznana dotad prawde, czy pozowli chocby na odrobine inwencji, nakloni do refleksji… „dzienniki… 8221; to kino relaksujace i nieangażujące nazbyt intelektualnie… przyjemnego oglądania… pozdr awaim milion 28-02-2005, 19:43 Nie znajdujemy w filmie opowieści o wielkim rewolucjoniście, kto szuka ten się rozczaruje. Kto chce poznać jakim był człowiekiem "El Comandante" przed końcem lata 1953 roku wyjdzie w pełni usatysfakcjonowany. Film ten opowiada o Ernesto gdy był zwykłym studentem medycyny, którego zaczęła prześladować nuda z ciągłego zdawania egzaminów, uczenia się. Wraz ze swoim przyjacielem Alberto- biochemikiem, wyruszają w podróż życia. Przemierzają Amerykę Płd., aby zobaczyć jak żyją ludzie na kontynencie widzianym przez nich jedynie na mapach. Mieli stary, rozklekotany motocykl, którym sie poruszali. Razem marzli, głodowali ale również razem podrywali piękne dziewczyny, chodzili na tańce, upijali się. Przemierzyli ponad 15tyś. kilometrów. Film przedstawia podróż dwóch młodych ludzi, którzy poznając zakątki Ameryki- poznali siebie. Rumi 28-02-2005, 19:13 Kubusiu Puchatku,stwierdzenie że mało dzieje się w filmie to moim zdaniem bardzo pochopny osąd-cały czas jesteśmy świadkami wileu zdarzeń i przemian,a jeżeli wolisz ``ambitne``amierykańskieg o kino ``akcji``typu:pobili go,postrzelili,topili on wypłynał z mała szramą koło oka i wsiadł do czerwonego mercedesa by rozpocząc dziki pościg..,to trafiłeś na obraz nie w Twoim stylu,co wcale nie zmiejsza jego(filmu)wratości.moim zdaniem,to naprawdę produkcja godna polecenia i proszę nie spodziewać jakiegoś komercyjnego filmu przygodowego(jak sugerują reklamy)tylko głebokiego obrazu,pieknie opowiedzianej historii zmiennego smaku wolności,przemian,odkrywa nia siebie,świata z jedgo całym pieknem ale i mnóstwem wad i niesprawiedliwości+parę(a le nie za dużo) romantycznych chwil.jeśli wystarczająco Was zacheciłam,to sugeruje jeszcze żeby przed filmem wybrać się do empiku i choćby przejżeć książkowe wydanie dzienników-to pozwoli lepiej się wdrożyć w klimat tej podróży...a wszystkie wielbicielki Bernala na pewno nie bedą zawiedzione! Helenka 26-02-2005, 16:13 a właściwie bratem ignacia ania 26-02-2005, 15:18 "ernesto guevara" pozostał w mojej pamięci "ignaciem" ze 'złego wychowania' ;) ania 26-02-2005, 15:17 Katastrofa ! Film jest nudny, cały czas się czeka że wreszcie się zacznie niestety aż do ostatnich min nic się nie zmienia. Ratuje go tylko przyjemna muzyka i miłe zięcia. Nawet dla wielbicieli czerwonego Ernesta go nie polecam. Kubuś Puchatek 26-02-2005, 10:20 bardzo lubie kino "latynowskie", a "dzienniki" mnie w tym przekonaniu jeszcze utwierdzily. rewelacyjne zdjęcia, rewelacyjna muzyka plus oczywiscie gael garcia :) z początkowego typowego filmu drogi dzienniki zmieniają się w coś więcej, próbując wyłumaczyć dokonującą się w guevarze przemiany, tym samym zmienia się mocno klimat i "przesłanie". ciekawe jest też to, że dzienniki są w niektorych miejscach mocno dokumentalne, jak chociażby przy okazji spotkania kilku Peruwianek. generlanie POLECAM, może Was też zachwyci :) blacksherry 18-02-2005, 10:19
|