Był pisarzem. Zdawało mu się, że pisał o przyszłości, lecz tak naprawdę chodziło o przeszłość. W jego powieści tajemniczy pociąg, co jakiś czas odjeżdżał do roku 2046. Wszyscy, którzy się tam wybierali robili to z jednego powodu... chcieli odzyskać utracone wspomnienia. Nikt nie był pewien, czy to prawda, ponieważ jeszcze nikt stamtąd nie wrócił – nikt oprócz jednej osoby. On tam był. Postanowił wrócić. Chciał się zmienić.
2046 to skąpana w niezwykłym świetle, pełna zmysłowości i melancholii opowieść o ludziach którzy zakochują się i odkochują zawsze za wcześnie lub trochę za późno. Jak w każdym filmie Kar-Waia najważniejsze są tu niuanse, niedopowiedzenia, gra gestów i spojrzeń.
Pan rezyser nie wie juz co powiedziec wiecej o milosci. Mam juz dosc tego estetyzowania. Wyrafinowanie = wyrachowanie. Puste, sztuczne. To jest LADNE,ale nie madre. Fajnie, ze to ostatnia czesc. tomeczek 24-03-2006, 19:41 Zachwycająca muzyka, to na pewno! światło jak najbardziej klimatyczne, pociągające i rozgrzewające...i ta niezwykła charakteryzacja! o fabule trudno mówić,bo nie da się wyraźić jej głębi. trzeba zobaczyć i samemu ocenić.jedno jest pewne - nie jest to film dla każdego zgredzik 14-07-2005, 10:43 Wong Kar-Wai zachwycił mnie Spragnionymi miłości i zaintrygował Chungking Expressem, niestety jego najnowszy film mnie rozczarował. Wielowątkowość, monumentalna muzyka, piękne chińskie gwiazdy: Gong Li i Zhang Ziyi i jak zawsze intrygująco niejednoznaczny Tony Leung. Takie składniki powinny sprawić, że widz podda się dygresyjno - retrospektywnemu stylowi opowiadania i wręcz odczuje uczuciowe rozczarowania, alienację i poczucie niespełnienia bohaterów 2046. Ale nic takiego mi się nie przydarzyło. Byłam natomiast pod wrażeniem wizualnego wysmakowania, subtelnego podkreślenia roli detali; spojrzeń, usmiechów, strojów i wnętrz. Tylko, że te właśnie elementy całkowicie zdominowały opowieść o uczuciach, które w 2046 symbolizowane są głównie przez łzy, które w pewnym momencie zaczęły mnie wręcz nużyć. Wątek futurystyczny i niespełniona miłość Japończyka do androida osłabia, moim zdaniem wymowę filmu i odebrałam go jako nadmiar pomysłów i ideii, które Wong Kar - Wai pragnął zawrzeć w jednym tylko filmie. Za długi, zbyt mało wyrazisty, wizualnie piękny i wewnętrznie straszliwie pusty i zimny. Takie myśli przychodziły mi do głowy, gdy wychodziłam z kina, a wychodzące za mną młode kinomanki stwierdzały z żalem, że nie wszystko z filmu zrozumiały. Dagmara 17-06-2005, 15:44 nie ogladałam to nie wiem ale podejrzewam ze kino zjebane ja 21-04-2005, 16:20 Film niesamowity,wychodzisz z kona i caly cas czujesz go.Zupelnie nie komercyjny,skalania do refleksji: czy mozna kupic milosc? co sie dizeje wtedy,gdy milosc przychodzi nie wpore?Muzyka porusza do glebi duszy,jest bardzo mocna.Mysle,ze kazdy znajdzie w nim cos dla siebie. habibi 11-04-2005, 23:11 moje pierwsze spotkanie z Kar-Wai'em wypadło raczej blado w porównaniu do tego czego się naczytałam, ale i tak na plus. klimatycznie, dobra muza, ostatnie pół godziny wydają się jakby ktoś na siłę dokręcał jeszcze parę kilkuminutówek, żeby film wydłużyć... reasumując: warto, ale nie można mieć zbyt wygórowanych oczekiwań pola 10-04-2005, 18:20 Doskonała zabawa, wątki z dotychczasowej twórczości Kar-Waia przeplatają się i mijają niczym bohaterowie "Chungking express". Wiele z nich znajduje rozwiązanie, inne zostają pogrzebane, jeszcze inne nonszalancko pozostawione niczym kobiety przez Pana Chow. Cały Kar-Wai. Film może działać usypiająco, ale myślę, że to trochę tak jak z "Lalkami" Kitano, jedni się wynudzą inni będą wzdychać z zachwytu. Reżyser jak większość postmodernistycznych twórców przechodzi metamorfozę. Wystarczy przypomnieć Jarmuscha i jego "Ghost dog" czy Tarantino i "Kill Bill". To nie są typowe dla nich obrazy, raczej kolejny krok w poszukiwaniach, a eksperymenty rzadko są spójne i gładkie. "2046" wydaje się być lustrem przez które musi przejść reżyser by pozostawić obsesje za sobą i wejść na nową ścieżkę. Gorąco polecam. Bartek Zając 10-04-2005, 17:02 Niestety, nie dorównuje "Spragnionym Miłości", ale i nic dziwnego, bo jak często zdarza się coś tak doskonałego? Mimo wszystko fanom WKW polecam, bo to dobre kino, i świetny Tony Leung. magda 31-03-2005, 23:59 Prawdziwy majstersztyk. Trzy piękne i bolesne historie, układające się w jedną i niezapomnianą opowieść. Rewelacyjny klimat, zdjęcia, muzyka! Rewelacja Nie rozumiem, skąd tyle negatywnych opinii. Ja jadę do 2046, dziś, po raz trzeci. Ewan 31-03-2005, 14:39 Ja też nie jadę z Wong Kar-Wai do 2046. Wolałabym żeby ten rok nigdy nie nastapił... Nika 31-03-2005, 10:22 Przeslodzony sequel Spragnionych milości. Ta sama historia ten sam styl opowieśi. Przeciągnięte zakończenie w którym reżyser nie wie kiedy skończyć już tą historie. Film oceniany w kontekście poprzednich filmów reżysera wypada blado, nie wnośi nic nowego w warstwie fabularnej jak i wizualnej. Jeśli ktoś nie zna twórczości reżysera to polecam. Ja czekalem na ten film z niecierpliwością jako fan Kar Waia, niestety lekko się zawiodlem. Jeśli bowiem Spragnieni Milości byl filmem pelnokrwistym ,namiętnym, mięsistym w formie i treści, prawdziwie romantycznym i urzekającym to 2046 jest już tylko ckliwymi popluczynami tamtej historii. Czekam na polemikę. Halina Nowicka 30-03-2005, 16:29 ciezko bylo, forma kar-waia jest ciekawa, lecz meczaca na tak dluga mete.. dwugodzinne skupienie na wyszukanym zdjeciu, postaci i slowie nie nalezy do latwych rozrywek (o to chyba chodzilo w tej wiecznej niezmiennosci z 2046..) czy to w ogole mozna nazwac rozrywka? dla mnie to byla dluga podroz w niuanse milosnych perypetii, czyichs.. z ktorych wyplynely refleksyjne wnioski. nielatwe jest zycie widza, czasem brnie sie przez gaszcz skomplikowanych pomyslow zeby wydobyc proste prawdy zyciowe, moze dzieki temu na dluzej sie je zapamieta. nota: pi eniny, reliktowa sosna, niewielka dziupla zalepiona blotem. nie, nie pojade z toba. ruddy 30-03-2005, 00:38
|