"W dół kolorowym wzgórzem" to trzeci z kolei film w reżyserii i według scenariusza młodego wrocławskiego twórcy Przemysława Wojcieszka. Realizując go Wojcieszek powrócił w swoje rodzinne strony, kręcąc zdjęcia w Sudetach w pobliżu miejscowości Wolimierz, gdzie spędził dzieciństwo. Film był realizowany na przełomie października i listopada 2003r. Oficjalna premiera tego obrazu miała miejsce na XXIX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Przemysław Wojcieszek otrzymał tam nagrodę za najlepszą reżyserię.
"W dół kolorowym wzgórzem" powraca do wątków znanych z wcześniejszego, znakomitego obrazu Wojcieszka pt. "Głośniej od bomb". Znów głównym bohaterem historii jest młody, pełen energii chłopak, który za wszelką cenę, chce znaleźć swoje miejsce w świecie, "żyć jak człowiek", być szczęśliwy i kochany. Tym razem jednak autor nie pozwolił historii zmierzać do happy endu. Tak jakby "W dół kolorowym wzgórzem" miało być odwróceniem historii z "Głośniej od bomb" - Wojcieszek odbiera swojemu bohaterowi po kolei wszystko, co dał jego odpowiednikowi ze swojego wcześniejszego obrazu - dom, ukochaną, jasny pomysł na życie. Pozostawia za to upór, wytrwałość i siłę, która pozwala pogodzić się z losem i zacząć znowu. "W dół kolorowym wzgórzem" to film o miłości i gniewie, o zazdrości i o fatum, które wbrew zamiarom, każe bohaterowi niszczyć i ranić tych, których kocha. To film pełen skrajnych emocji, który rozśmiesza widza, po to, by go za chwilę przerazić i zasmuca, żeby dać nadzieję. Dwie godziny mocnego, dobrego kina!
Nie wiem czego oczekuje widz od współczesmego kina polskiego, jeśli filmów takich jak "Pręgi", to jak nam kasy wystarczy będziemy co roku startować po oskary, ale ja do kina na polskie filmy chodzić przestanę. Na zeszłorocznym festiwalu w Gdyni nowy obraz Wojcieszka oglądano bez szmeru na sali. Oklasków oczywiście nie było, film puszczano w sieci kin Silver Screen - tam się klaszcze rzadko bo nie wiadomo czy to wypada. Film angażuje widza emocjonalnie, mimo zarzucanego podobieństwa fabularnego do greckiej tragedii ( co uważam za komplement, ponieważ film jawi się jako skończone dzieło, a podobieństwo wynika z siły operowania dialogiem). Perypetie nie są dla młodych Polaków żadną abstrakcją. Bohaterowie, kilka lat przed "trzydziestką" stają przed życiowymi decyzjami. Odpowiedzi nie są proste, realia nie sprzyjają łatwym decyzją, a trzeba je podjąć. Ani jedno słowo, które pada w filmie nie brzmi sztucznie. Doskonałe zwroty akcji i narracja stoją na najwyższym poziomie . Wojcieszek, który wyreżyserował niedawno swoją pierwszą (miejmy nadzieję nie ostatnią) sztukę, "Made in Poland" włada dialogami po mistrzowsku. Można by pisać długo o znakomitej grze młodej czwórki aktorów, ciekawych zdjęciach i sprytnych rozwiązaniach, którymi autor świetnie rekompensuje braki budżetowe. Można i pisze się, mimo, iż znajdują się pseudokrytycy jak jakaś tępa cizia z aktivista którzy recenzują film w trzech zdaniach obnażając tylko własny niedorozwój. Tak wygląda promocja polskich artystów. Nie mamy tylko Piekorz, Wajdy i Małysza. Są też młodzi. Serdecznie polecam wszystkim kinomaniakom, którzy trzymają kciuki za tych którzy mówią w polskim kinie własnym głosem. Bartek Zając 09-04-2005, 16:38
|