W 1997 roku brytyjska fotografka Zana Briski przyjechała do Indii, by nakręcić film o prostytutkach z Kalkuty. W całych Indiach jest ich dziś około 15 milionów, z czego 6 tysięcy w kalkuckiej dzielnicy czerwonych latarni - Sonagachi. Projekt okazał się bardzo trudny w realizacji - przeniknięcie do hermetycznego pół światka kobiety z Zachodu było niewykonalnym zadaniem. Zbierając materiały do filmu reżyserka trafiła jednak na temat, który niebawem stał się jej życiową misją. Zainteresowanie Briski wzbudziły dzieci kalkuckich prostytutek: pracujące ponad swoje siły i bez perspektyw na wyrwanie się z piekła "dzielnicy rozkoszy". Reżyserka zorganizowała dla nich warsztaty fotograficzne. Wkrótce, na ich kanwie, wspólnie z amerykańskim operatorem Rossem Kauffmanem, rozpoczęła produkcję filmu. Realizowany przez dwa lat dokument (w sumie 170 godzin materiału!) to znacznie więcej niż suchy zapis owych warsztatów prowadzonych regularnie od 2001 roku.
Dzieło Briski i Kauffmana to ewenement pod każdym względem. Film nie tylko niesie ważkie treści i zebrał rekordową liczbę nagród (w tym Oscara). Co ważne: bulwersujący problem pokazany jest bez taniej sensacji, nachalnej propagandy czy wulgaryzmu. A realizatorzy idą nawet krok dalej. Nie poprzestają na filmowym zapisie, ale już po wyłączeniu kamery kontynuują swoją misję zakładając fundację KIDS WITH CAMERAS. Podstawowym celem tej non-profitowej organizacji jest edukacja i umożliwienie życiowego startu dzieciom z dzielnic nędzy Kalkuty. Niezbędne finansowe środki Kids with Cameras pozyskuje poprzez organizowanie wystaw prac swoich podopiecznych, realizację filmów czy sprzedaż książek. Na przekór biurokratycznym przeszkodom (a niekiedy oporowi ze strony opiekunów dzieci), Briski ze swoimi współpracownikami walczy o każdego ze swoich uczniów. Gromadzi dla nich fundusze na szkołę z internatem. Edukacja jest bowiem dla tych dzieci jedyną szansą na wyrwanie się z getta degrengolady. Zana Briski do tego stopnia zaangażowała się w tę charytatywną działalność, że przeprowadziła się na stałe do Kalkuty.
Uważam, że film jest fascynujący. Przeżywał am dużo scen. Gdyby one mogły poznać nasz świat... Narzekamy na prezydenta, na Sejm, na wszystko, ale nie mamy pojęcia, co dzieje się w krajach biedniejszych. Monika 08-05-2010, 17:57 To co przezywają dzieci takich państw jak Indie Chiny to jest koszmar.To co zrobiła Zana jest niesamowite, tylko co może jedna osoba zrobić wobec milionowego problemu.Oby więcej tych Kalkuckich dzieci wyrwało się z pseudo domów i rodzin, by zdobyć wykształcenie i wyjść na ludzi. bettybet 05-02-2008, 15:36 chyba nie ma nic gorszego niz swiadomosc dziesiecioletniego dziecka o swojej prostytucyjnej przyszlosci. Ciezko sie wyrwac z takiego swiata doratajacym niewyksztalconym dzieciom... Eimi poukladaj swoj swiatopoglad i wartosci od najwazniejszych do mniej waznych bo w glowce Ci sie poprzewracalo... Marta 14-12-2005, 14:32 hmmmm... a nikt nie robi filmów "przeznaczeni do biura", "przeznaczone do taśmy produkcyjnej", "przeznaczeni do Sejmu RP". jest tyle gorszych miejs niż burdel, tylko seksofobia ludziom oczy przesłania eimi 28-10-2005, 22:08
|