Jack Mosley, nowojorski policjant, otrzymuje zadanie eskortowania świadka z aresztu do gmachu sądu. Zadanie wydaje się proste - oba budynki dzieli dystans zaledwie 16 przecznic, jednak ta pozornie krótka podróż stanie się śmiertelnie niebezpieczną przeprawą. Na świadka bowiem wyrok wydali policjanci, przeciwko którym ma on zeznawać.
Niestety nowemu filmowi Willisa pt. "16 przecznic" bliżej do takich przeciętniaków jak: "Pole rażenia", "Kod Merkury", czy "Łzy słońca", niż do osiagnieć w stylu: "Szklana pułapka".
Film Richarda Donnera (twórca "Zabójczej broni") nie jest odkrywczy, dziwi również zadziwiający brak napięcia - z góry wiadomo jak wszystko się potoczy. Na końcu widza czeka małe zaskoczenie - niestety nie jest ono w stanie zrekompensować opowiedzianej w schematyczny, nudnawy sposob fabuły.
Bruce powrócił do roli zmęczonego życiem gliny, na dodatek znów grając starszego, niż jest w rzeczywistości (to samo co w "16 przecznicach" zagrał już w "Sin City", tylko, że tam wyszło mu to duuuużo duuuużo lepiej). Nie wiem czemu tak zasmakował w graniu dziadków, którzy ledwo co mogą utrzymać pistolet (?)
Nie wiem też co napisać o roli Mosa Defa, bo jeśli faktycznie miał być tak denerwujący przez cały film, to faktycznie mu się udało.
Od czasu "Szóstgo zmysł" i "Niezniszczalnego" w filmach Bruce`a Willisa często pojawiają się zwroty akcji, ale czasem wychodzą one lepiej ("Zabójczy numer"), a czasem gorzej ("Wojna Harta") - w "16 przecznicach" nie za bardzo się udało, a szkoda, bo mógł powstać naprawdę dobry dramat policyjny, zabrakło jednak pomysłów, a jedno zaskoczenie na końcu nie wystarcza. Konrad 01-11-2007, 14:37 Bruce Willis w akcji. Niestety latka już lecą i wyraźny spadek formy aktorskiej - chyba czas na emeryturę.
Film bardziej niż przeciętny. Niewyszukane kino akcji. Kto lubi niech ogląda. Marmik 14-02-2007, 17:52
|
