Pierwszy i bardzo zwariowany film Jensa Liena. Akcja rozgrywa się w pięknym zielonym norweskim krajobrazie, a do tańca przygrywa Calexico.
Trójka przyjaciół w małym miasteczku próbuje odnależć się w tzw. dorosłym życiu i, a może zwłaszcza, we wzajemnych relacjach. Jonny sypia z żoną najlepszego przyjaciela, ta z kolei nie potrafi się zdecydować, z kim chciałaby spędzić życie. Obu mężczyzn zna od dzieciństwa, obu kocha równie mocno. To znaczy, ostatnio Jonnego chyba trochę bardziej…
Jonny ma pomysł na życie - lukratywny biznes dżdżowniczy. Idea jest niezwykle prosta, wręcz bajkowa - wystarczy wyhodować milion robaków, a następnie sprzedać sztukę za koronę. Zresztą rozmnażanie jest mocną stroną Jonnego: niespodziewanie przekonała się o tym Tuva... Ktoś bardzo zazdrosny zaczyna dybać na życie Jonnego; celne uderzenie łopatą w tył głowy, parę równie celnych strzałów z wiatrówki w pośladki. Tajemnicza siła niszczy cudem zdobyte auto, a potem, w drobny mak rozwala pięknie zapowiadającą się fermę dżdżownic. Niedoszły milioner zaczyna podejrzewać wszystkich dookoła, ale Tuva i Magnus zapewniają go, że przecież żadna ze znanych mu osób, nie ma powodu, aby go atakować. Nawet Magnus, który tylko przypuszcza, że w poczęciu jego drugiego dziecka brał udział ktoś więcej, niż tylko on sam. Ktoś, kto w niczym go nie przypomina i cechuje go wyjątkowe zamiłowanie do pierścienic!
Przyjaźń i rodzicielstwo, małżeństwo i zdrada - wszystko to staje się trudnym testem, przez który musi przejść trójka przyjaciół. Okazuje się, że życie w małym miasteczku tylko pozornie jest nieskomplikowane.
Jonny pakuje w końcu walizki, i wsiada do zdezelowanego samochodu…
to nie jest jego pierwszy film - wczesniej byly 2001: Naturlige briller / 2000: Døren som ikke smakk. A ja polecam film KŁOPOTLIWY CZŁOWIEK. Z checia obejrze tez JONNY VANG. Lien wymiata!!! ro 08-05-2008, 12:02 Jonny Vang to skandynawska historia o tym jak popieprzone może być życie. Jak często źle oceniamy bliskich nam ludzi. O tym że życie nie zawsze idzie zgodnie z planem, ale to wcale nie znaczy że źle.
Przez pierwszą połowę filmu zastanawiałem się po jaką cholerę tu siedzę. Działo się tyle co wyczołgała gąsiennica lub co się "ciachnął siekierą" (fenomen!) wiejski stróż prawa.
W pewnym momencie ogarnęła mnie beznadzieja sytuacji w wiosce w której każdy wie o każdym wszystko i wie jak komu "dołożyć". Zaczęła mnie dusić ta atmosfera - Jonnemu nie udawało się nic co zaplanował. Rozgruchotane auto, kochanka w ciąży, utracony dom, zniszczony interes, nawet ucieczka z tej dusznej wiochy...
A jednak tragiczny koniec, rozwiązanie zagadki powoduje że wszystko co robił dotychczas nabiera nowego sensu... Życie mimo że zupełnie inaczej je sobie wyobrażamy, planujemy, mimo że nie takie jak chcemy - otwiera przed nami drzwi które pachną górskim zapachem nadziei...
I tragedia którą ciężko zaakceptować a która pozwala bohaterom na nowo zaplanować to co dotychczas było zniszczone i w gruzach - ich życie... mr00wa 15-03-2007, 19:28
|