Błyskotliwy debiut fabularny Juliusza Machulskiego (ur. w 1955), zrealizowany według własnego scenariusza, który powstał jeszcze podczas studiów autora na Wydziale Reżyserii w Łódzkiej Szkole Filmowej. Już od momentu swej premiery "Vabank" cieszył się ogromną popularnością. Natychmiast doceniła go też krytyka. "Poza zbędną sceną zabójstwa na stadionie (zbędną, bo z innego, krwawego kryminału) - ogląda się "Vabank" tak, jak filmy amerykańskie obrosłe tradycjami, specjalistami i dolarami - to znaczy bez chwili nudy, lekko, z napięciem i uśmiechem odprężenia jednocześnie, łykając bezwiednie dydaktykę. Czasy są ciężkie, "Vabank" dostarczy każdemu wytchnienia na wysokim poziomie rozrywki, która jest już sztuką. To bardzo dużo" - pisał jeden z recenzentów. Inne komentarze utrzymane były w podobnym tonie. Trudno się zresztą dziwić. W "Vabanku" wszystko jest w przednim gatunku. Scenariusz (kilka dialogów i powiedzeń z filmu zrobiło później karierę w potocznej polszczyźnie), reżyseria, świetne aktorstwo (Pyrkosz, Pietraszak, a zwłaszcza ojciec reżysera Jan Machulski tworzą zapadające w pamięć, wyraziste postaci), charakterystyczna, błyskawicznie wpadająca w ucho muzyka. Czego chcieć więcej? Konstruując intrygę, Machulski celowo nie silił się na oryginalność. Wytropione przez koneserów X Muzy nawiązania do "Żądła", "Rozmowy", "Rififi" i innych klasyków światowego kina to zabieg celowy i dokładnie przemyślany. W ten sposób "Vabank" do swoich licznych walorów dołącza jeszcze jeden: inteligentną grę z konwencją, w której jest zrealizowany - kryminalnej komedii retro.
Warszawa lat trzydziestych. Henryk Kwinto, doświadczony kasiarz, wychodzi z więzienia po odsiedzeniu sześcioletniego wyroku. Przy bramie oczekuje go dwóch podejrzanych osobników, ale udaje mu się im uciec. W domu zastaje kochanka żony, wobec czego opróżnia tylko skrytkę z pieniędzy i przenosi się do hotelu. Śledząca go dwójka - Moks i Nuta, przestępcze żółtodzioby mające na swym koncie zuchwały napad na jubilera - siłą wywożą go do lasu i oferują współpracę - Kwinto jednak odmawia. W dobrze prosperującym banku Kramera naiwni klienci padają ofiarą pospolitych oszustw i wyłudzeń. Jego właściciel odwiedza Henryka w hotelu i wręcza mu paczkę z kilkudziesięcioma tysiącami złotych, które mają być rekompensatą za sześcioletnie więzienie Kwinty. Kramer podpuścił niegdyś kumpla na skok i... zawiadomił policję. W ten sposób udało mu się zatrzeć ślady swoich oszustw, a policja po raz pierwszy (i jedyny) miała dowody przeciwko kasiarzowi. Kwinto przyjmuje pieniądze. Kupuje sobie luksusowy wóz i przyjeżdża w odwiedziny do Tadeusza - swojego wieloletniego przyjaciela, który przysłał mu do więzienia alarmujący gryps. Od jego żony dowiaduje się, że Tadeusz wyskoczył z okna i że nie było to, wbrew raportom policji, samobójstwo. Nić prowadzi do banku Kramera, w którym Tadeusz stracił 20 tysięcy... Kwinto odnajduje Moksa i Nutę, którzy pracują w warsztacie samochodowym, prosi, by sprzedali jego samochód i proponuje skok na bank Kramera - wyrafinowaną zemstę za śmierć Tadeusza. Należy jednak przedtem odszukać Duńczyka, specjalistę od systemów alarmowych, dawnego współpracownika Kwinty. Nie jest to zadanie łatwe, ale idąc tropem dawnych pasji Duńczyka Henryk odnajduje go na meczu piłkarskim. Na stadionie zostaje zastrzelony mężczyzna. Kwinto domyśla się, że ta kula była przeznaczona dla niego. W ten sposób Kramer usiłował zapobiec poczynaniom Kwinty. Początkowo Duńczyk nie wyraża ochoty na "zrobienie" banku, ale kiedy poznaje motywy, przystępuje do prac przygotowawczych. Znajduje sposób na pokonanie szwajcarskiego systemu alarmowego zainstalowanego w banku Kramera. Ten zaś tymczasem przypadkowo poznaje na szosie atrakcyjną dziewczynę, córkę przemysłowca i aktywnie angażuje się w sercowe podboje. Nadchodzi noc włamania. Duńczyk wraz z Moksem i Nutą przygotowują zejście przez komin wentylacyjny. Niepokoi ich spóźnienie Kwinty, który w ostatniej chwili przyjeżdża... policyjnym samochodem. Strażnicy zostają obezwładnieni, system alarmowy wyłączony. Kwinto błyskawicznie otwiera skarbiec i cała jego zawartość zostaje wyniesiona. Znaczną część łupu Moks podrzuca w willi Kramera. Policja prowadząca śledztwo nie znajduje żadnych śladów z wyjątkiem niepozornej blaszki wyłączającej alarm. Po zbadaniu odcisków palców okazuje się, że miał ją w rękach Kramer... Odkrycie pieniędzy w mieszkaniu bankiera wyjaśnia całą sprawę. Na nic też zdaje się "żelazne alibi" Kramera. Piękna córka przemysłowca zniknęła, a mieszkanie, w którym się z nią spotykał, w ciągu kilku zaledwie godzin całkowicie zmieniło wygląd. Wieczorem wspólnicy dzielą swój łup. Kwinto anonimowo przekazuje swoją część żonie Tadeusza.
Ucho od śledzia...i wszystko jasne! ;D Porter 26-02-2009, 14:18
|