Film ukazujący paradoksy systemu socjalistycznego. W pośredniaku zbierają się berobotni. Na miejsce przyjeżdża kierownik fabryki, który poszukuje dziesięciu mężczyzn do pracy. Znajdują się chętni, których ciężarówka dowozi na miejsce. Okazuje się jednak, że robota jest bardzo ciężka, a taryfikator nie pozwala wypłacić pracownikom przyzwoitej pensji. Kierownik wraz z przewodniczącym rady zakładowej wpadają na pomysł jak zachęcić robotników do pracy.
Ukończony w 1973 roku telewizyjny film, nie spodobał się cenzorom i powędrował na półkę, gdzie przeleżał ponad siedem lat. Kiedy wreszcie wspólne dzieło Gruzy i Himilsbacha doczekało się premiery, wzbudziło wiele kontrowersji. Było tyluż przeciwników, co zwolenników filmu, którzy wbrew malkontentom uznali, że "Przyjęcie..." nawet po latach zabrzmiało przekonywająco. Film przedstawia Polskę tamtych lat i problemy na ówczesnym rynku pracy. Bywalcy tzw. pośredniaków z okresu socjalizmu to niewykształceni robotnicy, ludzie z marginesu społecznego, którzy mogą liczyć jedynie na pogardę i pracę w niegodziwych warunkach.
38-letni Karolak nigdzie nie pracuje, pozostaje na utrzymaniu 73-letniej matki emerytki. Żyją w bardzo skromnych warunkach, ale starsza kobieta dba o to, żeby dom był czysty i zawsze było coś do zjedzenia. Syn nie powinien narzekać, ma zapewniony wikt i opierunek. Ale Karolak jest znużony monotonną egzystencją na wolności. Przesiedział kilkanaście lat za kratkami - oczywiście za niewinność - a przed trzema miesiącami wyszedł z więzienia. Chciałby się teraz zabawić, wyszumieć, wypaść z kolegami na coś mocniejszego. Próbuje wyciągnąć od matki ciężko uciułane grosze, bo tylko "Małe piwko z korzeniami", jak sobie podśpiewuje, jest dobre na smutek i frasunek. Po piętach depcze mu sierżant, który ma oko na niego i jego niepracujących kolegów. Wreszcie Karolak dostaje od milicjanta skierowanie do urzędu zatrudnienia. Stawia się niechętnie w "pośredniaku", by, podobnie jak setki innych bezrobotnych, zarejestrować się w okienku. A tu, jak mawiają znawcy tematu, można jedynie znaleźć robotę dla chamów i frajerów. Ludzie przed urzędem pogrążają się w spekulacjach. Chcą pracy i godziwej zapłaty. Tymczasem przed "pośredniak" zajeżdża nyska, z której wysiada elegancko ubrany mężczyzna - w garniturze, białej koszuli, pod krawatem. Oświadcza gorączkowo dyskutującym robotnikom, że potrzebuje dziesięciu ludzi - młodych, zdrowych, silnych i chętnych do ciężkiej pracy. Kompletnie zaskoczeni jego stanowczością mężczyźni jadą w ciemno, nie mają pojęcia dokąd i do jakiego zajęcia. Zostają wywiezieni, gdzieś daleko za miasto. Na miejscu chlebodawca, przedstawiający się jako kierownik zakładu - Piątek - częstuje carmenami i wyłuszcza całą sprawę. W fabryce pracy jest mnóstwo, ale brakuje ludzi, dlatego ich tu ściągnął. Trzeba rozładować pięć wagonów grysu, które od kilku dni stoją na bocznicy. Zakład naglą terminy, ma umowy z zagranicznymi kontrahentami. Kłopot w tym, że za wywalenie jednej tony grysu i przewiezienie taczkami cennik przewiduje śmieszną stawkę - 3 złote i 1 grosz. Żaden z "porwanych" sprzed urzędu robotników nie ma zamiaru pracować za taką sumę, wszyscy się buntują i żądają odwiezienia do domu. Wygląda na to, że nie ustąpią. Zdeterminowany kierownik Piątek wzywa do swego gabinetu przewodniczącego rady zakładowej. Wspólnie uradzają, że na wypłatę dla robotników wykorzystają pieniądze z funduszu reprezentacyjnego, a przewodniczący wyasygnuje dodatkowo pewną sumę przeznaczoną na nagrody. Po długich pertraktacjach robotnicy w końcu zabierają się do rozładowania wagonów. Robota aż wre. Po ciężkiej harówce wreszcie fajrant. Teraz czeka ich kąpiel w przyzakładowej łaźni, zmiana ubrań i marsz w kierunku sali konferencyjnej, gdzie pani Krysia już nakryła do stołu, jak dla ważnej delegacji, bo na ten cel, o dziwo, funduszy nie brakuje.Są więc wykwintne zakąski, jest też winiak, chociaż biesiadnicy zdecydowanie woleliby czystą. Dziesięciu fizycznych plus jeden nadprogramowy oraz przewodniczący i kierownik o siedemnastej rozpoczynają przyjęcie. Na zakończenie każdy "członek oficjalnej delegacji" ma jeszcze dodatkowo dostać upominek. [TVP] (źródło: www.filmpolski.pl)
FILM CZEKAŁ NA PREMIERĘ 7 LAT.
|