Jak być kimś, będąc nikim?
Poruszająca opowieść o człowieku gotowym na wszystko dla osiągnięcia sukcesu, osadzona w realiach chwiejącego się w posadach komunizmu w Polsce.
Kamil ma jasny cel – chce zostać pisarzem. Nie dlatego, że kocha literaturę, ale ponieważ wie, że bycie pisarzem w ówczesnej Polsce jest równoznaczne z osiągnięciem sukcesu finansowego i prestiżu. Kamil ma też pewien zasadniczy problem – nie potrafi pisać. Będąc na studiach sprytnie udaje nowatorskiego poetę, ale ma świadomość, że na dłuższą metę nie da się być pisarzem nie umiejąc napisać nawet opowiadania. Chyba, że jest się gotowym na wszystko. Kamil, aby utrzymać się na fali musi coraz częściej dopuszczać się oszustw i podłości, manipulować i iść na upokarzające kompromisy. Wszystko to w imię sukcesu. Tymczasem wokół niego ludzie autentycznie w coś wierzą i toczą swoją walkę. W Polsce wybucha stan wojenny, setki ludzi, także kolegów Kamila trafiają do więzień. Kamil zaczyna rozumieć jak niewiele wart jest jego sukces. Ale czy będzie miał dość siły i odwagi, by naprawdę stać się kimś?
mimo kilku fajnych kreacji (no na pewno nie Cieleckiej...) to słabiutko, oj słabiutko... narracji siada, jakieś niepotrzebne wątki... superseries 02-01-2010, 13:58 Mjuzik OK. Scenografia nie! Lampy z IKEA, ścianki z karton-gipsu, Wranglery były wtedy bardziej błękitne, "Trybuna" była biała i pachnąca farbą, nie żółta i zmurszała, projekt butelki ABSOLUT powstał w 1979 i mało prawdopodobne żeby tak szybko trafił do ordynatorski itd. To wszystko tylko denerwujące detale, ale... Mnie bardziej denerwowały dłużyzny i nic nie wnoszące sceny i epizody (np. Olbrychskiego i AK :-) …a wszystkie studentki puszczały się na prawo i lewo?! (może na Filmówce? ;-) Niewykorzystany wątek z Cielecką, albo z wstydliwą chorobą Kamila i "BrzydUlą". Tym razem wisząca na ścianie strzelba nie wypaliła! Jednocześnie niektóre watki zupełnie niewykorzystane (Pszoniak mógł zagrać coś więcej!). Zmarnowany wątek psychiatryka. Tylko czubek jest wolny i nawet UB. może mu naskoczyć. Gajos świetny, mógł pozostać dłużej na ekranie (np. odwiedzić syna w szpitalu). UBecy bardzo dobrzy. Na tle większości produkcji, film poprawny, ale "nie zachwyca". Na mnie przynajmniej nie zrobił żadnego wrażenia, los bohaterów był mi od początku do końca obojętny. Pablo Maruda 29-10-2009, 15:12 BRAWO PANIE MORGENSTERN! Gdyby młodzi twórcy polskiej kinematografii (z kilkoma wyjątkami) potrafili z taką "swingującą" lekkością opowiadać historie, to nasze kino od razu wskoczyłoby na inny poziom!!!
Świetne dialogi Morgensterna i Andermana zapodane przez znakomitych aktorów (obsada epizodów robi piorunujące wrażenie!), zdjęcia Ramlaua i muzyka Lorenca - wszystko to składa się na 100 minut bardzo dobrego kina przywodzącego na myśl najlepsze dokonania polskiego kina!
a że scenografia niedopracowana... no cóż, nie każdy jest Allanem Starskim...;) pe/ka 28-10-2009, 09:10 co to ma być? jakiś sztuczny ten film,mało prawdziwe dialogi(czy to teraz jakaś maniera w polskim kinie że wszystko kawa na ławę), dekoracje tez nieprawdziwe, może miało być przejaskrawione,ale coś mnie to nie przekonuje z 24-10-2009, 20:57
|