Myśliwy polujący na króliki odkrywa w lesie zmumifikowane ciało 40-letniego mężczyzny. Lekarze twierdzą, że zgon nastąpił około stu dni wcześniej. Zmarły prowadził dziennik, z którego możemy odtworzyć ostatnie dwa miesiące jego życia.
Pod koniec sierpnia udał się w góry, które kiedyś odwiedził jako student. Zachwycony ich dostojnym pięknem, pomyślał, że to idealne miejsce na śmierć. Po kilkunastu latach zjawia się tu ponownie. Notuje: „w plecaku mam wszystko, co potrzebne do samobójstwa”. Nie zamierza się wieszać ani skakać ze skały. Wybrawszy ustronne miejsce, z folii i gałęzi buduje namiot, w którym postanawia zagłodzić się na śmierć. Ma ze sobą kilka książek (Beckett, Dante), trochę lekarstw przeciwbólowych, kilka świec i radio. Pije wyłącznie wodę deszczową.
Nie dowiadujemy się wiele o motywach jego decyzji. Jego dziennik to szczegółowy, szokująco naturalistyczny zapis zbliżającej się śmierci. Rozpisana na wiele dni opowieść o mierzeniu się świeckiego umysłu z największą zagadką, jaką zna ludzkość. Bohater ze zdumieniem stwierdza, że jego ciało buntuje się przeciw decyzji umysłu – organizm wykorzystuje ukryte zapasy energii, by tylko utrzymać się przy życiu. Jego serce wcale nie chce umierać – by podtrzymać temperaturę gasnącego ciała, szaleńczo pompuje krew, pobudzając zastygłe członki. Z podobną uwagą bohater obserwuje swoje myśli i sny, z biegiem czasu coraz bardziej metaforyczne i wizyjne.
Przytomnie zauważa, że jego postępowanie z racjonalnego punktu widzenia nie ma sensu – wszak dla niewierzącego cierpienie nie jest wartością. Jednak coś w nim pragnie zapisać każdy detal powolnego umierania. Pobrzmiewają tu echa Tybetańskiej Księgi Umarłych, opisującej szczegółowo sytuację człowieka, który rozstał się już z życiem, a nie wszedł jeszcze w nową formę istnienia. Jego dusza zadaje sobie wówczas ostateczne pytanie, wspólne dla wielu religii – „czy po śmierci człowiek jest, czy nie jest”. Bohater konsekwentnie widzi śmierć jako wybawienie od cierpienia i z tego powodu z utęsknieniem oczekuje jej nadejścia.
Odgłosy robaków – zapiski mumii to kino graniczne – uświadamia nam, że nasza natura z jednej strony odrzuca taką apoteozę śmierci, a z drugiej potrzebuje świadectwa reakcji duszy na jej nadejście.
Osobną opowieścią jest warstwa wizualna – twórcy przez wiele dni filmowali otoczenie namiotu, w którym umierał mężczyzna. Wyciszonym, kontemplacyjnym ujęciom zmieniającej się natury, obojętnej na cierpienie bohatera towarzyszą wizyjne, metaforyczne obrazy świata, który zostawił za sobą. Reżyser kroczy ścieżką wyznaczoną przez największych wizjonerów kina – takich jak Tarkowski czy Herzog. Podobnie jak u nich, również tutaj niepojęty świat natury jest świadkiem i zwierciadłem ludzkiego losu.
Okropny film. Lukas Cynd 02-11-2009, 21:34
|