Chrzest opowiada skomplikowaną psychologicznie historię trójkąta, miłości, męskiej przyjaźni, lojalności i mrocznej zemsty.
Michał (Wojciech Zieliński) uciekł z prowincjonalnego Tarnowa do wielkomiejskiej Warszawy. W dużym mieście, z piękną żoną Magdą (Natalia Rybicka) i nowonarodzonym synkiem wiedzie z pozoru idealne życie. Michał ma wszystko o czym można marzyć: nową rodzinę, własny biznes i luksusowe mieszkanie na ostatnim piętrze nowoczesnego apartamentowca. Sielankę zakłóca pojawienie się Janka (Tomasz Schuchardt) - przyjaciela z dawnych lat, który ma wkrótce zostać ojcem chrzestnym ich dziecka. Okazuje się również, że wspólna przeszłość przyjaciół kryje niebezpieczną tajemnicę. Jedną z nich są zadawnione porachunki z mafią. Magda, nie znając prawdy, czuje się coraz bardziej przerażona i zagubiona, nie rozumie, w jaką grę wikła ją jej mąż...
Rewelacja tego festiwalu - Chrzest Marcina Wrony (Srebrne Lwy) - to kolejne w polskim kinie odważne mierzenie się ze złem, spojrzenie mu w oczy bez lęku. Gazeta Wyborcza
Obraz Marcina Wrony jest trzymającym w napięciu thrillerem, a jednocześnie interesującym dramatem psychologicznym. To opowieść o przeszłości, która wraca do człowieka jak bumerang, o odpowiedzialności za własne życie, o miłości i przede wszystkim - o trudnej męskiej przyjaźni. Są tu sceny perełki. (...) Rzeczpospolita
z tym, że "Dług" był lepiej zagrany B. 25-11-2010, 19:53 Wg mnie, film bardzo udany, choć nieco wtórny- wyraźne inspiracje "Długiem". A. 14-11-2010, 20:31 Jak na drugi film fabularny nie jest wcale tak źle. Wrona stara się w miarę konsekwentnie panować nad fabułą unikając przy tym jakiś większych wpadek. Niestety z wyjątkiem jednej,scena w przejściu podziemnym na dworcu (królik Buggs),która zdecydowanie przedwcześnie sugeruje zakończenie filmu. Septimus 12-11-2010, 21:06 A mnie sie ten film wydaje sztuczny sztuczny sztuczny.. I o ile historia niezla, aktorzy niby też, to całość cieżkostrawna. Chociaż może na tle innych polskich filmow ten film się i wyróżnia.. Nie wiem :) O. 12-11-2010, 15:51 Oj, jakie to słabiutkie. Strata czasu. Paweł 02-11-2010, 23:10 Obraz mocny, brutalny, męski, wgniatał w fotel, muzyka pozwalała dotrzeć do warstwy ludzkiej wrażliwości, przypominała mi muzykę Gustava Santaolalla, twórcy muzyki filmowej m.in; 21 gram, Babel, Brokeback Mountain. Zdecydowanie wybiorę się jeszcze raz.. Iza 24-10-2010, 01:11
|