Drogi Widzu, podczas świadczenia usług przetwarzamy dostarczane przez Ciebie dane zgodnie z naszą Polityką RODO.
Kliknij aby dowiedzieć się jakie dane przetwarzamy, jak je chronimy oraz o przysługujących Ci z tego tytułu prawach.
Informujemy również, że nasza strona korzysta z plików cookies zgodnie z Polityką cookies.
Podczas korzystania ze strony pliki cookies zapisywane są zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
W każdej chwili możesz wycofać zgodę na przetwarzanie danych oraz wyłączyć obsługę plików cookies, informacje
jak to zrobić przeczytasz tutaj i tutaj.
Nagrodzona Oscarem Cate Blanchett („Carol”, „Blue Jasmine”) wciela się w 13 różnych postaci – od wokalistki punkowego zespołu, przez gospodynię domową, wdowę, robotnicę, naukowca, aż po bezdomnego mężczyznę, aby zderzyć najbardziej radykalne idee XX wieku z otaczającą nas rzeczywistością. Bezkompromisowe, hipnotyczne i wspaniale nakręcone kino w reżyserii Juliana Rosefeldta, jednego z wiodących artystów sztuki współczesnej.
Każda z postaci zagranych przez Blanchett wygłasza na ekranie fragmenty słynnych manifestów autorstwa pisarzy i reżyserów, malarzy i tancerzy, rzeźbiarzy i poetów, filozofów i architektów: von Triera, Marksa, Apollinaire’a, Malewicza i wielu, wielu innych. W swoich performance’ach Blanchett nie tylko demonstruje najwyższej próby aktorski kunszt, ale także wraz ze swoimi bohaterami testuje potęgę dwudziestowiecznych proroctw, które Rosefeldt umieszcza w często zabawnych kontekstach. Kamera Christopha Kraussa portretuje postindustrialne pejzaże, wciska się do ciasnej klitki w bloku, zanurza w sterylne wnętrza instytutów badawczych, w mroki balangi na koncertowym backstage’u, spływa w błękitny chłód telewizyjnego studia. Zagląda też do jasnej klasy, gdzie Cate Blanchett daje dzieciom lekcję manifestów filmowych.
Zrealizowany przez wybitnego artystę wizualnego Juliana Rosefeldta „Manifesto” prezentowany był najpierw w galeriach jako rozpisana na trzynaście ekranów instalacja. Dziś rozpoczyna swoje kolejne życie, tym razem jako film, udowadniając, że niektóre idee są jak odbezpieczony granat i stają się zarzewiem buntu. Inne wietrzeją i stają się śmieszne, a jeszcze inne mają uniwersalną moc wybudzania z letargu i wyostrzania spojrzenia na świat.
"Imponująca jest skala tego artystycznego przedsięwzięcia, nakręconego z porównywalnym rozmachem co cykl „Cremaster” Matthew Barneya."-EKRANy
Zgadzam sie z przedmowca w kwestii sali. Charlie niepokojaco obniza poziom. Sam film pozostawia mieszane uczucia. Byc moze czesciowo dlatego, ze pierwotnie byl instalacja filmowa, ktora funkcjonowala na troche innych zasadach niz w kinie. Ale, daje do myslenia.
Kalina19-11-2017, 10:20
Film powinien być prezentowany w sali głównej, lub minimum kameralnej!!! Ale tam królują zdebilałe gówna czyli "Listy do M3". Like, whaaaat?