CZYTELNIA
Spis artykułów
Współczesny świat z innego punktu widzenia: Na planie "Bezdroży"
Twórcy chcieli, by "Bezdroża" były filmem drogi dla dorosłych, nawiązującym do realistycznego, głęboko osobistego stylu amerykańskiego kina lat 70-tych. W przeciwieństwie do typowych filmów drogi, które mówią zwykle o wyzwoleniu, "Bezdroża" opowiadają o "zniewoleniu", którego często doświadczają ludzie osiągający wiek średni.
Alexander Payne przyznaje, że kino lat 70-tych miało na niego decydujący wpływ: "To głęboko humanistyczny styl, który niesłusznie wyszedł z mody. Ludzie często mówią mi: ‘Twoje filmy wydają się tak świeże i oryginalne', ale tak naprawdę zamiast robić nowe filmy, staram się kręcić stare".
W przeciwieństwie do trzech wcześniejszych filmów Payne'a, których akcja toczyła się w okolicach rodzinnego miasta reżysera, Omaha w stanie Nebraska, akcję "Bezdroży" umieszczono w idyllicznym zakątku Środkowego Zachodu - malowniczej dolinie Santa Ynez, w której podziwiać można urokliwe osady, wąskie wiejskie drogi, skąpane w słońcu winnice i słynne na cały świat winiarnie. Mimo nowej scenerii film utrzymany jest w stylu, który nierozerwalnie kojarzy się z kinem Alexandra Payne'a.
Autor zdjęć Phedon Papamichael mówi: "Styl naszego filmu cechuje pewna prostota, liczą się w nim bowiem przede wszystkim postaci i ich skomplikowane losy. Malownicza sceneria stanowi kontrast dla bohaterów, którzy zmagają się ze swoim życiem. W naszym filmie mamy żałosne postaci miotające się po sielskiej okolicy, co staje się źródłem humoru".
Payne ściśle współpracował z Papamichaelem, zależało mu bowiem na uchwyceniu stylu retro: "Chciałem, by nasz film miał pewną miękkość i pastelowe barwy, które kojarzą się z kinem lat 60-tych i 70-tych, ale dziś dominują inne taśmy filmowe - jaśniejsze, bardziej żywe i kontrastowe. Inne są też obiektywy - ostrzejsze, nie tyle lepsze, ile po prostu inne. To cena, którą trzeba zapłacić za postęp techniczny. Dzięki filtrom i starannemu doborowi taśmy, Phedonowi udało się jednak uzyskać wizję, o którą mi chodziło".
W poszukiwaniu inspiracji Payne i Papamichael oglądali filmy Hala Ashby'ego, Jean-Luc Godarda i Bertranda Bliera. "Dzięki nim zrozumiałem, na czym polega zmysł estetyczny Alexandra. Zrozumiałem, jaki efekt chce uzyskać, tak że do momentu rozpoczęcia zdjęć wszystko było ustalone i na planie nie musieliśmy już toczyć zbędnych dyskusji" - mówi Papamichael.
Mimo iż pełen naturalnego piękna region Santa Ynez leży niedaleko Los Angeles, filmowcy rzadko zapuszczają się tam z kamerą. Wśród nielicznych nakręconych tam filmów były serial TV "Mayberry R.F.D." i nowa wersja filmu "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" z Jackiem Nicholsonem i Jessicą Lange.
Ekipa "Bezdroży" odwiedziła z kamerą holenderską osadę Solvang, tętniące życiem miasto Buellton, artystyczną komunę Los Olivos, Santa Marię, Lompoc, Santa Barbarę, Goletę, misję La Purisma i popularną restaurację Hitching Post. "Podróżowaliśmy wraz z naszymi bohaterami" - mówi scenograf Jane Ann Stewart, która pracowała z Payne'em przy jego wcześniejszych filmach. - "Był to dla nas dziewiczy teren, odkrywaliśmy go więc razem z nimi".
Phedon Papamichael zdawał sobie sprawę, że kwestie techniczne mają dla Alexandra Payne'a drugorzędne znaczenie: "Dla Alexandra liczy się przede wszystkim nastrój chwili. Gdy zobaczy, że coś ciekawego dzieje się pomiędzy aktorami, w mgnieniu oka potrafi zmienić ustawienie kamery i świateł. Jest szybki, bo doskonale wie, czego chce. Na planie kreuje atmosferę niczym niezakłóconej swobody artystycznej. Na planie ‘Bezdroży' panowała luźniejsza atmosfera niż na planie naszych wcześniejszych filmów, co znalazło swoje odbicie na ekranie".
Podobnego zdania jest kompozytor Rolfe Kent, który pracował z Payne'em przy trzech jego wcześniejszych filmach. Jak mówi: "Odwiedziłem Alexandra w Santa Ynez, gdy przygotowywał się do zdjęć. Powiedział mi, że chce, abym tym razem sięgnął po muzykę jazzową i dał mi do przesłuchania płyty z włoską muzyką filmową z lat 60-tych".
Payne był pod tak wielkim wrażeniem starych nagrań, że zapytał Kenta, czy możliwe jest, aby oprawę muzyczną do filmu nagrał w mono. Kompozytor mówi: "Był to wspaniały pomysł, ale mielibyśmy problemy ze zmiksowaniem dialogu. Zasugerowałem więc, abyśmy nagrali muzykę w stereo, ale przy zastosowaniu starych technik nagraniowych, w czym pomógł nam mikser Greg Towney. Zawierzyliśmy także samym muzykom, których zaprosiliśmy do udziału w sesjach, bo jazz nie poddaje się pełnej kontroli. Alexander nie krył, że nie zależy mu na precyzji - chce, by muzyka emanowała energią i żyła własnym życiem".
|