CZYTELNIA
Spis artykułów
Wywiad z Eleonore Faucher
Po zrealizowaniu dwóch filmów krótkometrażowych, została Pani asystentką operatora przy realizacji filmu kinowego. Proszę nam opowiedzieć o swojej drodze filmowej...
Mój pierwszy film krótkometrażowy Les Toilettes de Belle-Ville powstał po dwóch latach nauki w szkole filmowej Louisa Lumière w Nantes. Natomiast drugi film Ne prends pas le large zrealizowałam biorąc udział w konkursie na scenariusz. Paradoks polega na tym, że Jedwabna opowieść narodziła się w wyniku trudności, jakie napotkałam podczas montażu mojej drugiej realizacji krótkometrażowej. Stwierdziłam, że zamiast walczyć o zmontowanie tego filmu, należałoby pomyśleć o pracy nad filmem długometrażowym. W tym czasie, byłam asystentką operatora filmów telewizyjnych i długometrażowych, jednak chęć realizacji własnego filmu nigdy mnie nie opuściła. Scenariusz Jedwabnej opowieści pisałam przez 3 lata.
Jak narodził się pomysł filmu Jedwabna opowieść?
Przede wszystkim chciałam opowiedzieć o relacji między dojrzałą kobietą i młodą dziewczyną. O tym, co mogą sobie dać mimo pozornej oschłości, czy nawet wbrew sobie. To przypominało mi moje relacje z babcią.
Pewnego dnia, kiedy wzięłam do ręki stary sweter, żeby go zacerować i kiedy zastanawiałam się, czy nie lepiej by było go wyrzucić, zdałam sobie sprawę, że nie mogłabym wykonać podobnego gestu, gdybym nie widziała wcześniej mojej babci cerującej stare ubrania, które czasami przez wiele lat leżały w pudle. Nie byłyśmy sobie szczególnie bliskie, ale uświadomiłam sobie, że te wszystkie gesty są we mnie zakodowane, że moja babcia, rodzice, moi przodkowie są jakąś częścią mnie i że nawet jeśli jestem niepowtarzalna, to bez nich jestem niczym.
Poza wspomnianym gestem nawlekania nitki, także inne wydarzenia miały wpływ na moje pisanie. Scenariusz powstał w rok po urodzeniu mojej córki, a w tym samym czasie, babcia, której dedykowałam film, przeprowadziła się do domu spokojnej starości... Doświadczałam więc pewnej łączności pokoleniowej: znów motyw nici i więzów rodzinnych.
Poza tym, miałam pełną świadomość, jak dużą odpowiedzialność przyjęłam zostając matką w wieku 25 lat. Była to przytłaczająca świadomość, równoważona jednocześnie przez uczucie szczęścia.
W filmie pojawia się wątek anonimowego porodu (matka nie podaje swoich danych i rodzi jako osoba „x”). Dlaczego zdecydowała się Pani o tym opowiedzieć?
Nie interesował mnie aspekt społeczny, chociaż konsultowałam się z francuskim stowarzyszeniem Moïse, które próbuje pomagać kobietom w podobnej sytuacji. Chciałam podkreślić, z jakim ryzykiem wiąże się poczęcie dziecka, jak również jeszcze raz postawić pytanie o odpowiedzialność. W imię odpowiedzialności, z chwilą poczęcia a potem narodzin dziecka, trzeba zapomnieć o beztrosce i nieograniczonej wolności. Ryzykujemy, że nie wychowamy dziecka tak, jakbyśmy chcieli. O takim właśnie niepokoju chciałam opowiedzieć poruszając ten temat w filmie i wpisując go w postać Claire.
W jaki sposób pracowała Pani nad bohaterami?
Tworząc ich dawałam im jakąś cząstkę siebie i mogę rozpoznać się w każdym z bohaterów filmu. Claire ma siłę charakteru swoich 17 lat, dużo determinacji powiązanej z szacunkiem dla pani Mélikian. Co nie przeszkadza dziewczynie zachowywać się momentami bezczelnie wobec niej. Ma w sobie zapowiedź niesamowitej przyszłości.
Na postać pani Mélikian złożyła się żałoba po jej synu, z którym mieszkała samotnie, jak również jej skromność, rezerwa wobec ludzi i wykonywanie haftów na zlecenie wielkich projektantów mody.
Jak wybrała Pani swoich aktorów?
Zanim przeprowadziłam casting, usłyszałam Ariane Ascaride czytającą mój scenariusz na festiwalu w Angers. Wtedy nie myślałam o jej występie w filmie, ponieważ była za młoda, ale bardzo się ucieszyłam z tej znajomości. Doświadczenie głośnej lektury scenariusza przez Ariane okazało się decydujące, gdyż polubiła ten tekst, a mi spodobała się jej interpretacja. Większość interpretatorów nadawała ciemnych barw historii opowiedzianej przeze mnie. Nie dostrzegali elementów ironii. A ona ją odczytywała. Natychmiast. Bez moich podpowiedzi. W Angers czułam się jak membrana między nią i publicznością, jak bijące serce. Wtedy po raz pierwszy zaprezentowałam swoją pracę szerszej publiczności i mogłam obserwować, jakie wzbudza reakcje.
Dopiero po dziesięciu dniach zaproponowałam rolę Ariane. Nie chciałam działać pod wpływem emocji. Zgodziła się, żeby ją postarzeć, a postać pani Mélikian stała się jakby jej drugą skórą. Ariane jest wspaniałą kobietą, umiejącą słuchać. Wniosła do scenariusza jedną zmianę dotyczącą pochodzenia pani Mélikian, która w wersji oryginalnej była Czeszką. Ariane jest mocno zaangażowana w mniejszość ormiańską we Francji i podróżuje regularnie do Erewanu. Ja również utrzymuję kontakt z kilkoma Ormianami, tak więc bez oporu przystałam na zmianę pochodzenia bohaterki na ormiańskie.
Aktorki do roli Claire szukaliśmy na castingu. Tam pojawiła się Lola Naymark. Jej wygląd zgadzał się dokładnie z opisem Claire w scenariuszu: płomiennorude włosy i dużo pewności siebie. Nie mieliśmy wątpliwości, że Lola dostanie tę rolę. Jest świetną aktorką: przy doskonałym warsztacie aktorskim ma w sobie dużo świeżości. Zagrała u boku Omara Sharifa w filmie Pan Ibrahim i kwiaty Koranu w reżyserii François Dupeyron oraz, jako mała dziewczynka, w Riches, belles, etc. z Claudią Cardinale. Występowała również w licznych filmach telewizyjnych, z których ostatni zrealizował Roger Vadim.
Haftować [oryginalny tytuł filmu – Brodeuses – znaczy „hafciarki”], to jednocześnie szyć i tworzyć. Co Panią zafascynowało w tym zajęciu?
Chciałam opowiedzieć o zawodzie, którego wykonawcy znajdują się w cieniu. Szycie jest metaforą kina. Kiedy oglądamy film, nie zastanawiamy się specjalnie nad pracą ekipy technicznej. Tak samo, patrząc na modelkę na pokazie mody, trudno nam sobie wyobrazić, jak wiele godzin ręcznej pracy kryje się za podziwianym strojem. Odwiedzając pracownię pana Lesage’a albo Nadji Berruyer, która jest autorką haftów wykorzystanych w filmie, odnalazłam tam atmosferę, jakiej szukałam. To rodzaj kobiecego porozumienia i poczucie jedności. W filmie, haft jest jak dziennik intymny: uzewnętrznia to, co skrywają w sobie bohaterki. Claire przerabia stare materiały, wykorzystuje skórki królika, ołowiane kółka, bez specjalnej metody. Zmysł dotyku miał dla mnie duże znaczenie w filmie. Kiedy Claire obserwuje pracę pani Mélikian przy krośnie, odbywa podróż w głąb siebie, zresztą dość zmysłową. Krosna wypełniają się haftami w miarę rozwoju dziecka w łonie Claire. Pracownia jest z kolei rodzajem groty, w której Claire znajduje schronienie. Jest jak brzuch ciężarnej kobiety.
|