55 LAT POLSKIEJ ANIMACJI
13-20 kwietnia 2004 r., Kino Charlie
Wstęp
Plakat
Terminy
Repertuar
Sylwetki twórców
Organizatorzy
Historia polskiego filmu animowanego
55 lat polskiej animacji w pigułce
Dziesięć filmów, które wstrząsnęły światem
55 LAT POLSKIEJ ANIMACJI W PIGUŁCE
(Filmy wymienione w poniższym tekście
będzie można zobaczyć podczas Przeglądu)
Współczesna polska animacja powstała pod koniec lat 40-tych, a za jej pioniera uważa się Zenona Wasilewskiego, który w warunkach półamatorskich w Łodzi zrealizował pierwsze filmy dla dzieci i krótkie animacje dla Polskiej Kroniki Filmowej. Równolegle zaczęły powstawać inne studia, jak np. Eksperymentalne Studio Filmów Rysunkowych, które dało początek obecnej wytwórni w Bielsku-Białej. Na początku lat 50-tych uruchomiono produkcję filmów animowanych w Łodzi. W tym pierwszym okresie tworzyli m.in. Zdzisław Lachur, Włodzimierz Haupe, Halina Bielińska, a w charakterze scenografów zatrudniano tak wybitnych twórców jak m.in. Jan Marcin Szancer, Olga Siemiaszkowa, Zbigniew Lengren, Eryk Lipiński.
Nie był to jednak łatwy okres dla polskiej animacji - zbyt silnie na filmie animowanym odcisnęła swe piętno doktryna realizmu socjalistycznego. Odwilż pod koniec lat 50-tych spowodowała znaczne ożywienie w kinematografii. Powstał wówczas przełomowy film "Był sobie raz..." Waleriana Borowczyka i Jana Lenicy, a następnie "Dom" - dzieła, w których wielkiego znaczenia nabrała forma, nowoczesna i eksperymentalna, podążająca w stronę surrealizmu. Rozpoczęło wówczas działalność warszawskie Studio Miniatur Filmowych, które wyprodukowało tak wybitne filmy jak m.in. "Zmiana warty" Haliny Bielińskiej i Włodzimierza Haupego, "Szkoła" Borowczyka i filmy współzałożyciela Studia Witolda Giersza.
Lata 60-te to Złoty Wiek polskiej animacji. Pojawiło się wówczas kilka indywidualności, których twórczość, wraz z filmami Lenicy i Giersza, decydująco wpłynęła na kształt produkcji tej gałęzi kinematografii: Mirosław Kijowicz, Daniel Szczechura, Kazimierz Urbański, Jerzy Zitzman. Wiele doskonałych filmów z tego okresu znalazło się w programie Przeglądu - m.in., "Labirynt" Lenicy, "Mały western" i "Koń" Giersza, "Fotel" i "Hobby" Szczechury, "Droga" Kijowicza. W sferze techniki wielką karierę zrobiła zainicjowana przez Lenicę i Borowczyka wycinanka, pozwalająca pracować bezpośrednio pod kamerą z ominięciem całej machiny produkcyjnej. "Odświeżono" pod względem formalnym także film lalkowy. Pojawił się nurt metaforyczny, który ukazywał ułomności i paradoksy z najbliższego otoczenia w taki sposób, by nadać im sens uniwersalny. Przełomowym filmem okazała się "Podróż" Daniela Szczechury, trudny i wystawiający cierpliwość widza na ciężką próbę film z nurtu filozofującego.
W drugiej połowie lat 60-tych i na początku 70-tych pojawiła się fala interesujących debiutów: nurt filozoficzny kontynuował m.in. Stefan Schabenbeck (m.in. "Wszystko jest liczbą"). Najważniejszym zjawiskiem w tym okresie był debiut grupy młodych realizatorów związanych z krakowską filią warszawskiego Studia Miniatur Filmowych, a następnie usamodzielnioną jako Studio Filmów Animowanych: Julian Antonisz ("Jak działa jamniczek", "Ostry film zaangażowany"), Ryszard Czekała ("Syn", "Apel"), Jerzy Kucia ("Powrót", "Refleksy"). Ciekawe, nowatorskie formalnie propozycje pojawiały się jedna za drugą. Fotografią inspirowali się Daniel Szczechura i Krzysztof Nowak, skomplikowanym zabiegom poddawał zdjęcia filmowe Zbigniew Rybczyński, łącząc je z innymi technikami, wirażując, deformując ruch (jak chociażby w jego najsłynniejszym oscarowym "Tangu"). Podobne efekty stosowali m.in. Stanisław Lenartowicz ("Śniadanie na trawie") i Krzysztof Kiwerski ("Ryszard III"). Wachlarz propozycji plastycznych był bardzo szeroki.
Niezwykłe plastycznie, niepokojące obrazy Jerzego Kaliny ("Muszla", "W trawie") i Zdzisława Kudły ("Bruk", "Szum lasu"), powstawały obok nurtu "komiksowego" reprezentowanego m.in. przez Mariana Cholerka ("Strzelnica") i "nowej fali" - m.in. Andrzeja Czeczota ("Makatki").
Filmy te noszą cechy odmiennych wrażliwości i temperamentów ich autorów, niemniej w sumie składają się na dość jednorodny opis pewnych surrealistycznych aspektów socjalistycznej rzeczywistości.
Ten klimat polskiej animacji lat 70-tych był w sumie dość minorowy. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych powstawały filmy, które były zapowiedzią nowych czasów, jak chociażby "Solo na ugorze" Kaliny. W latach 80-tych debiutowała kolejna fala młodych, ale o bardzo określonych obliczach animatorów, m.in. Ewa Bibańska ("Portret niewierny") czy Marek Serafiński ("Dworzec", "Koncert") i niewątpliwy lider tego pokolenia, rozmiłowany w Kafce i Dostojewskim Piotr Dumała ("Łagodna", "Czarny kapturek"). Pojawiały się wyraziste komentarze do ówczesnej sytuacji politycznej, stanu wojennego (np. "Mój dom" Jacka Kasprzyckiego). Nadal aktywnie tworzyli Szczechura i Kucia. Był to jednak "łabędzi śpiew" polskiego kina autorskiego, które wciąż nie otrząsnęło się z szoku, jakim było przejście z gospodarki rynkowej.
Twierdzenie, że dzisiaj polska animacja nie istnieje, byłoby oczywiście nieprawdziwe. Zdarzają się i teraz dzieła tak wybitne, jak "Zbrodnia i kara" Dumały czy "Strojenie instrumentów" Kuci, albo sukcesy tak spektakularne jak nominowana do Oscara "Katedra" Tomka Bagińskiego. Działa nadal i produkuje Studio Miniatur Filmowych. Zdolni studenci opuszczają łódzką Filmówkę i krakowską ASP. Ale polski film animowany, podobnie jak cała polska kinematografia, cierpi na chroniczne niedoinwestowanie. Z natury rzeczy film taki nie ma wielkiej szansy na pozyskanie pieniędzy prywatnych w wystarczającym stopniu, więc skazany jest na mecenat państwa i udział telewizji, zwłaszcza publicznej, która dzisiaj jest dla animacji najważniejszym kanałem dystrybucyjnym.
Film animowany przechodzi dzisiaj głęboki kryzys tożsamości. Kończy się epoka animacji na taśmie filmowej. Zaczyna się era animacji wirtualnej, animacji zarejestrowanej na CD-romach i w pamięci komputerów. Zmieniają się narzędzi pracy i sposoby dystrybucji. Każdego wkrótce będzie stać na zrobienie technicznie poprawnego filmu animowanego. Nadal jednak tylko wybranym dane będzie tworzyć dzieła sztuki.
Tekst na podstawie książki Marcina Giżyckiego "Nie tylko Disney. Rzecz o filmie animowanym", "Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe", Warszawa 2000.